Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski
2288
BLOG

Dlaczego Bóg nie przychodzi?

Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski Kultura Obserwuj notkę 126

  Pewien znajomy odwiedził mnie, żeby poskarżyć się, że traci wiarę.

- Modlę się codziennie – powiedział – ale nie mam wrażenia, żeby mojej modlitwy ktoś słuchał, a tym bardziej na nią reagował. Świat sobie, modlitwa sobie. Mam wrażenie, że gadam w myślach sam do siebie, że wmówiłem sobie istnienie Nadprzyrodzonej Istoty, ale to tylko moje własne myśli kręcą mi się w głowie i do nikogo nie trafiają. Naokoło mnie ludzie żyją, jakby Boga nie było. Moi znajomi, ludzie reklamy, telewizji, filmu, biznesu. I żyją tak samo. Właściwie to nawet żyją lepiej. Nie troszczą się o to, czy obrazili Boga swoim zachowaniem, czy nie. Czy ja po prostu nie stworzyłem sobie jakiegoś wyobrażenia, które kiedyś wydawało mi się ważne, a teraz coraz bardziej blednie aż zniknie?

- A ile lat już tak się modlisz? – zapytałem

- Dziesięć.

- Słyszałeś o człowieku, który modlił się bez przerwy przez tysiąc lat?

- To niemożliwe. – zaprotestował

- Potraktuj to jako przypowieść.

- No dobra, a więc modlił się bez przerwy przez tysiąc lat i co? Ujrzał w końcu Boga?

- Oczywiście, że nie. Bóg nie przyszedł.

- To znaczy… - zawahał się.

- To znaczy, że masz jeszcze przed sobą 990 lat bezowocnych wysiłków. – O ile będziesz żył tak długo – uśmiechnąłem się przyjaźnie.

- Czyli Boga nie ma, nie ma i już – podsumował mój znajomy.

- Nie tak prędko – powstrzymałem go przed wyciąganiem pochopnych wniosków –może to raczej nasze wysiłki są źle ukierunkowane? Wiesz dlaczego Bóg nie przyszedł przez całe tysiąc lat?

- Dlaczego?

- Bo on tam już od początku był.

- Jak to?

-  Ok. Opowiem ci jeszcze jedną historię. Mój przyjaciel zna w USA człowieka, który uczy ludzi modlić się w ciszy.

- Czy to nie jest jakaś niebezpieczna herezja? – zainteresował się mój znajomy

- Ech ty… - roześmiałem się – przed chwilą traciłeś wiarę, a teraz bierzesz się za tropienie herezji. Dla mojej opowieści nie ma znaczenia, czy to jest herezja, czy nie. Zwróć jednak uwagę, że w naszych czasach jesteśmy nieustannie wystawieni na hałas i migające bodźce wzrokowe. Reklamy, telewizja, krzykliwi prezenterzy radiowi. Muzyka w sklepach, w taksówkach. I to niestety nie Mozart ani Bach. Nawet w restauracjach jesteś zmuszony słuchać hałaśliwej, rozstrajającej muzyki. Jeśli chcesz z kimś porozmawiać podczas obiadu w restauracji, to musicie obaj tę muzykę przekrzykiwać. Potem podczas modlitwy nasze rozstrojone nadmiarem bodźców umysły gadają, gadają, przywołują refreny jakichś głupawych melodyjek. A tamten człowiek w USA uczył, jak podczas modlitwy powrócić do ciszy.

- No dobra. I co z tym człowiekiem?

- Otóż pewnego razu jeden z uczniów zapytał go: „Nauczycielu, czy ty masz kontakt z Bogiem, możesz z nim rozmawiać?” Niezbyt mądre pytanie, prawda? Ale ten nauczyciel miał refleks i bez zmrużenia oka odpowiedział natychmiast: „Tak”. „A czy mógłbyś poprosić Boga, aby się odezwał do mnie? Chciałbym nawiązać kontakt z Bogiem” – mówił dalej uczeń. „Ok. Zrobię to dla ciebie”- obiecał nauczyciel. Po kliku tygodniach znów się spotkali i uczeń wyglądał na bardzo rozczarowanego. „ Nauczycielu, czy rozmawiałeś o mnie z Bogiem?”. „Oczywiście”. „I co?” „Obiecał do ciebie zadzwonić”. „Ale nie zadzwonił”. „Dzwonił, dzwonił, tylko u ciebie jest cały czas zajęte”.

- Chcesz zasugerować, że moja gadająca modlitwa blokuje połączenie? – domyślił się mój znajomy.

- Coś w tym rodzaju. – Zgodziłem się. – Przebywanie z Bogiem nie polega na tym, żeby mieć czegoś więcej, lecz wszystkiego mniej. Mniej osądzania swojej pobożności. Mniej osądzania innych, mniej oczekiwań, mniej wyobrażeń, mniej gadania w głowie, mniej wysiłku. Mniej, mniej, mniej. Mówiąc obrazowo – gdzie się ma zmieścić Bóg, jeśli już wypełniłeś cały swój umysł własnymi wyobrażeniami, oczekiwaniami, ocenami i wysiłkami? Zrób Bogu miejsce, a zapewniam cię, że nie będziesz musiał wysilać się przez kolejne 990 lat.

- Ale przecież ja się wysilam, aby dotrzeć do Boga. Czy to jest zła intencja?

- Mówisz „ja się wysilam”. „Ja”. Twoje „ja” chce coś osiągnąć. Bóg staje się tylko kolejnym przedmiotem pożądania. Wbrew temu, co ci się wydaje, to jest fatalna intencja. „Ja, mnie, moje” jest fatalną intencją. Wyrzuć to „ja”. Przypomnij sobie, co mówił Chrystus – „Błogosławieni ubodzy duchem”. Nie oczekuj niczego specjalnego.

- Mówisz tak, jakby kontakt z Bogiem to nie było nic specjalnego.

- Bo nie jest. Jeśli odrzucisz oczekiwanie „czegoś specjalnego”, z wdzięcznością przyjmiesz „mniej”, zamiast gonić za „więcej”, to ujrzysz Królestwo Boże. Ono jest pośród nas. Ono tu cały czas jest. Jest i nigdzie się nie wybiera

https://twitter.com/Blaszkowski_

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura